Hernando Colon
Dzieje żywota i znamienitych spraw Admirała don Krzysztofa Kolumba
przełożył Alija Dukanović
Wydawnictwo MON
Warszawa 1965
ojczyźnie, pochodzeniu tudzież imieniu i nazwisku Admirała
[str. 43-44]
Jako że jedną z rzeczy najgłówniejszych tyczących się dziejów każdego męża światłego jest, iżby było wiadomo, w jakim urodził się kraju i jakie jest jego pochodzenie, jako że w większym poważaniu tych zazwyczaj mają, co się z wielkich miast i od szlachetnych przodków wywodzą, niektórzy chcieli, bym ja wziął to na
siebie i oznajmił, że Admirał był człowiekiem świetnej krwi i że dopiero rodzice jego przez niełaski losu [-43;44-] w ubóstwo i niedostatek popadli; bym wykazał, że ród swój wiodą Kolumbowie od owego Colona, o którym Tacyt na początku księgi dwunastej swego dzieła powiada, iż przywiódł byt. do rzymskiego więzienia króla Mitrydatesa, za co lud Rzymu, jak powiada, przyznał mu konsulowskie godności, orła dwój głowiastego, trybunostwo tudzież namiot konsularny. Ciż sami chcieli, bym wycisnął dla siebie możliwe korzyści, powoławszy się na onych, związanych z Admirałem więzami krewieństwa, sławnych ongi na morzach dwóch braci Colombów, co to odnieśli zwycięstwo nad Wenecjany, przez Sabellica opisane; o którym to zwycięstwie opowiem jeszcze w rozdziale piątym.
O kompleksji don Krzysztofa i o naukach przezeń pobieranych
[str. 53]
Ale dam już pokój szczególnościom życia i nawyknień Admirała, jako że będzie o nich mowa we właściwym miejscu niniejszego pisania, teraz zaś opowiem o najważniejszych szkołach, jakie odbywał. Powiadam tedy, iż w młodych swych leciech uczył się nauk, iż st
udia odbywał w ojczyźnie, kształcąc się tyle, iżby móc rozumieć księgi kosmografów, których wykłady mocno go pociągały; przez wzgląd na nie zajął się też astrologią i geometrią, jako że te dziedziny wiedzy tak się z sobą łączą, że jedna bez drugiej obejść się nie może. A że Ptolomeusz w części wstępnej swego dzieła Nauka geograficzna powiada, iż nie może być dobrym kosmografem ten, co nie umie rysować, postąpił też nieco w rysunku i nauczył się zdejmować na mapę różne tereny i nadawać formę ciałom kosmograficznym poziomym tudzież o kształcie kulistym.
Czym zajmował się don Krzysztof wpierw nim przybył do Hiszpanii
[str. 56]
Zasię w jednej rozprawce czy też zapisku udowadniając, iż wszystkie pięć stref są zamieszkane, i popierając to twierdzenie zebranymi w czasie swych podróży doświadczeniami, tak powiada: “W roku 1477, w miesiącu lutym, pojechałem wodą sto
legoa za wyspę Tile, której strona południowa oddalona jest od strefy równikowej siedemdziesiąt i trzy stopnie, a nie sześćdziesiąt i trzy, jak chcieliby niektórzy. Zaś wyspa ta nie leży w obrębie Ptolomeuszowego Zachodu, lecz położona jest o wiele bardziej na zachód. Zasię do tej wyspy, która jest jak Anglia duża, Anglicy jeżdżą ze swymi towarami, szczególniej żeglarze z Bristolu. Zasię w czasie, kiedym ja tam był, morze nie było zamarznięte, za to zmiany poziomu wody były tak duże, iż w niektórych miejscach w porze przypływów i odpływów poziom opadał lub wznosił się o dwadzieścia i sześć łokci. A prawdać to, że Tile, o której wzmiankę znajdziesz u Ptolomeusza, leży tam, gdzie on mówi; a przez pisarzów nowożytnych nazywana jest ona Frisland".Nieco dalej, gdzie udowadnia, że strefa równika jest jeszcze zamieszkana, tak powiada: “Byłem w twierdzy Sao Jorge de Mina w Gwinei, która należy do króla Portugalii i położona jest popod równikiem, mogę tedy zaświadczyć, iż jej okolice nie są nie zamieszkane, jak utrzymują niektórzy".
Zasię w dzienniku okrętowym pierwszej wyprawy notuje, iż na pobrzeżu Maleghetta widział syreny; atoli nie były tak podobne do białogłów, jak je pospolicie na malunkach wyobrażają.
zysztofa do Półwyspy Iberyjskiej; o tym, jak zaczął udzielać się w Portugalii i przemyśliwać o możliwości odkrycia Indiów
[str. 58]
Co
się tyczy początków i powodu przybycia don Krzysztofa do Półwyspy Iberyjskiej i poświęcenia się przezeń sprawom morza, to trzeba mi rzec, iż zostają one w związku z osobą pewnego męża znakomitego imienia i rodu, nazwiskiem Colombo; który to mąż wsławił się na morzach, jako iż w bitwach z pohańcami i innymi wrogami- swej ojczyzny dowodził potężną armadą i był ponoć tak groźny, że imieniem jego w kołyskach dziatki straszono. Jakoż osoba i armada tego męża musiały rozporządzać nie lada potęgą, skoro jednego razu udało mu się pokonać cztery galery weneckie wielkie, w których wielkość i moc wierzył jeno ten, kto je zbrojnymi na własne oczy widział. Na tegoż męża mówiono “Colombo junior" dla zaznaczenia różnicy między nim a inszym Colombem, który wcześniej sławny był na morzach.O tym to Colombo juniorze dziejopis Marc' Antonio Sabellico,
będący Tytusem Liwiuszem naszej doby, w księdze ósmej swego dziesięcioksięgu powiada, jak to niezadługo przed wybraniem Maksymiliana, syna Fryderyka III, na cesarza rzymskiego Wenecja zmuszona była wysłać do Portugalii ambasadora Hieronima Donata; imieniem signorii weneckiej miał on królowi Janowi II publicznie złożyć winną dziękę za to, iż wioślarzów-galerników i innych członków załogi wyżej wspomnianych galer weneckich przyodział i poratował, a następnie pomógł im wrócić do Wenecji, ile że w drodze powrotnej z Flandrii do Wenecji, opodal Lizbony, najechał ich, pokonał, a następnie ściągnął z nich odzież i wysadził na ląd rzeczony pirata Colombo junior.
Co było głównym powodem, iż don Ktzysztof uwierzył w możliwość odkrycia Indiów
[str. 63-64]
Przystępując tedy do wyłuszczenia powodów, które skłoniły don Krzysztofa do przedsięwzięcia wyprawy do Indiów, powiadam, iż powodów tych były trzy grupy: racje przyrodnicze, wskazania uczonych mężów tudzież świadectwa żeglarzów.
Co się tyczy powodów rodzaju pierwszego, to jest racji przyrodniczych, to powiadam, iż don Krzysztof był mniemania, że po pierwsze, wszystka woda i wszystka ziemia świata składają się na kulę, którą, postępując ze wschodu na zachód, można okrążać i na której można się zatrzymywać tak, aby stopy jednych podróżujących znalazły się naprzeciwko stóp tych, co zatrzymali się w dowolnym miejscu po stronie przeciwległej.
Po drugie, przypuszczał on, a po zapoznaniu się z pismami głośnych autorów przekonał się, że większą część kuli ziemskiej zdołano poznać, że do odkrycia i zbadania została się jeno przestrzeń rozciągająca się poza krańcem wschodnim Indiów, który znali
Ptolomeusz i Marynus z Tyru, jako że dotarli byli do niego, a następnie, idąc lądem ze wschodu na zachód, powrócili do Azorów i Wysp Zielonego Przylądka, za ich czasów najdalej ku zachodowi wysuniętej i znanej części ziemskiego globu.Po trzecie, don Krzysztof był mniemania, iż przestrzeń rozpościerająca się pomiędzy znanym Marynusowi krańcem Indiów a Wyspami Zielonego Przylądka nie może być większa niż jedna trzecia największego koła ziemi, gdyż
droga Marynusa na wschód wynosiła piętnaście spośród 24 godzin (to jest części, na jakie podzielony jest cały obwód ziemi). Innymi słowy, do Wysp Zielonego Przylądka było jeszcze około ośmiu godzin; jak wiadomo, Marynus nie zbadał ciągnącego się od Indiów do naszego Zachodu obszaru.Czwarta racja: z tego, że
Marynus z Tyru pisze w swej Kosmografii, iż po przebyciu piętnastu godzin (to jest części obwodu ziemi) nie dotarł był jeszcze do ostatecznej granicy Wschodu, don Krzysztof wymiarkował, że kończyny Wschodu muszą wobec tego znajdować się jeszcze dalej na wschodzie, a co za tym idzie, muszą leżeć bliżej Wysp Zielonego Przylądka, czyli naszego Zachodu; a jeśli przestrzeń tę zapełnia morze, bez trudu można by je przebyć w niewiele dni, jeśli ląd, tak samo od zachodu prędzej można go odkryć, bo powinien się znajdować blisko Wysp Zielonego Przylądka.Z przywiedzionymi wyżej racjami pozostają w związku twierdzenia jeszcze kilku uczonych:
Strabon w księdze piętnastej swojej Kosmografii powiada, iż nikt z wojskiem nie dotarł do wschodnich krańców Indiów; Ktesias stwierdza, że wschodnie kresy Indiów są rozległe jak reszta Azji; Onesikritos mówi, iż zajmują trzecią część globu, a Nearchos, że wynoszą cztery miesiące drogi po równym. Do tego trzeba dodać to, co [-63;64-] w rozdziale siedmnastym księgi szóstej swojej Historii naturalnej pisze Pliniusz: Indie, prawi tenże uczony, stanowią część trzecią ziemi, przeto bliżej jest do nich z Hiszpanii drogą na zachód niż drogą na wschód.Piątą wreszcie racją, która sprawiła, że don Krzysztof jeszcze bardziej uwierzył, iż ona przestrzeń jest niewielka, była opinia Alfragana i jego zwolenników. Owóż Alfragan, utrzymując, iż ziemia ma obwód o wiele mniejszy, niż sądzili inni uczeni mężowie i kosmografowie, powiada, że na każ
dy stopień tegoż obwodu przypada nie więcej niż pięćdziesiąt sześć mil i dwie trzecie. Stwierdzając zasię, iż obwód ziemi jest mały, Alfragan stwierdzał zarazem, że i owa trzecia część ziemi, której Marynus nie zbadał, jest niewielka, że można ją przebyć w krótkim czasie. Że zaś nie był jeszcze odkryty wschodni skraj Indiów, tym skrajem będą ziemie leżące niedaleko nas, od strony Zachodu. Z tej właśnie racji odkryte przez Admirała ziemie zupełnie słusznie można było nazwać Indiami.
Druga grupa powodów, które skłoniły don Krzysztofa do tego, ze wyruszył na poszukiwanie Indiów
[str. 65-67]
Następną podstawową rzeczą, która zachęciła Admirała do przedsięwzięcia wyprawy do Indiów , rzeczą, dzięki której odkryte przez się ziemie mógł słusznie nazwać Indiami, były wskazania uczonych pisarzów, co mówili, iż z krańców zachodnich Afryki tudzież z Hiszpanii przez zachód możn
a dojechać statkami wodnymi do wschodnich kończyn Indiów. Arystoteles przy końcu drugiej części swego dzieła O niebie twierdzi, iż morze leżące pomiędzy tymiż dwoma krańcami nie jest wielkie; w tymże dziele tenże autor stwierdza jeszcze, iż z Indiów do Kadyksu można się dostać w niewiele dni. To samo twierdzenie udowadnia i Averroes. Zasię Seneka w księdze pierwszej swego dzieła Rozważania przyrodnicze, tam gdzie snuje myśli około nicości spraw świata doczesnego względem tego, co nas czeka na tamtym świecie, prawi, że odległość od kresów Hiszpanii do Indiów okręt przy nie najlichszym wietrze mógłby przebyć w parę dni. [-65;66-] A jeśli, jak mówią niektórzy, tenże Seneka jest tragediopisem, tedy w tej materii można by było przywieść jego słowa, wypowiedziane przez chór w tragedii Medea:Secula seris, quibus Oceanus
Vincula rerum laxet, et ingens
Pateat tellus, Tiphysique; novos
Detegat orbes, nec sit terris
Ultima Thule. (Łacina)
Co się wykłada: po upłynieniu wielu stuleci przyjdą czasy, kiedy Ocean rozluźni wiązania i węzły rzeczy i kiedy odkryty zostanie wielki kraj. Wtenczas pewien mąż, jak ongi
Tifis, nowe lądy odkryje i Thule nie będzie ostatnią granicą świata. Która to przepowiedz nad wszelką wątpliwość spełniła się ninie za przyczyną Admirała. Strabon w księdze pierwszej swoich Zapisków geograficznych powiada, iż Ocean to otoczyświat, na wschodzie oblewa on Indie, a na zachodzie Hiszpanię i Maurytanię; powiada takoż, iż gdyby nie stanęła na zawadzie ogromność Atlantyku, z Hiszpanii do Indiów można by było dojechać płynąc ciągle wzdłuż tego samego równoleżnika. Tenże autor stwierdza to samo w księdze drugiej rzeczonego dzieła. A Pliniusz w drugiej księdze swej Historii naturalnej, rozdział CXI, także zaświadcza, że Ocean otacza całą ziemię oraz że jego szerokość ze wschodu na zachód pokrywa się z odległością od Indiów do Kadyksu. Uczony ten w rozdziale XXXI księgi szóstej swego dzieła oraz Solinus w rozdziale LXVIII traktatu o dziwach świata powiadają, że od Wysp Gorgońskich (tak, jak się zdaje, starożytni nazywali Wyspy Zielonego Przylądka) do Hesperyd (te z kolei Admirał uważał za wyspy należące do odkrytych przez się Indiów) trzeba podróżować dni czterdzieści przez wielką wodę Atlantyk. Zaś Wenecjanin Marco Polo tudzież John of Mendeville w swoich itinerariuszach powiadają, iż posunęli się o wiele dalej w głąb Wschodu, niż udało [-66;67-] się to Ptomeleuszowi i Marynusowi z Tyru. Atoli ci dwaj podróżnicy nie mówią nic o Morzu Zachodnim, niemniej z tego, jak opisują Wschód, można wymiarkować, iż Indie są blisko Afryki i Hiszpanii.Wreszcie Pierre d'Ailly w swoim traktacie De Imagine Mundi,
w rozdziale VIII, noszącym tytuł De quantitate terrae habitabilis oraz Julius Capitolinus w pisaniu De Locis habitabilibus, a także w wielu innych traktatach powiadają, że od Indiów do Hiszpanii zachodnią drogą morską jest niedaleko. Zaś w rozdziale XIX swojej Kosmografii Pierre d'Ailly stwierdza, iż zdaniem niektórych filozofów i Pliniusza przestrzeń rozciągająca się od granicy Hiszpanii i Afryki zachodniej do początków Indiów i Wschodu nie jest zbyt rozległa i przy pomyślnym wietrze z całą pewnością można ją przebyć w niewiele dni. Stąd wniosek, iż wschodnie krańce Indiów nie powinny być zbyt oddalone, jeśli wyruszyć do nich drogą zachodnią z wybrzeży Afryki.
Trzecia grupa przyczyn, które w pewnej mierze pobudziły don Krzysztofa do przedsięwzięcia wyprawy do Indiów
[str. 74-77]
Następnie Pedro Correa da Cunha, mąż ożeniony z jedną z sióstr małżonki don Krzysztofa, opowiadał, iż na wyspie Porto Santo widział kawał drewna tak samo przez zachodnie wiatry spławiony i też dobrze rzezany, jak ten, o którym było wyżej; iż oglądał przypławione wiatrem trzciny tak znacznej grubości, że między jednym a drugim ich kolankiem zmieścić się mogło dziewięć karat wina. A tę rzecz potwierdził sam król Portugalii, kiedy z sobą około tego rozprawiali; miał mu nawet te trzciny pokazać. Iż zaś w naszych stronach nie masz miejsc, w których rod
zą się trzciny takiej wielkości, powziął on przekonanie, że z wysp leżących w pobliżu Indiów lub z samych Indiów musiały je przywiać wiatry, jako że Ptolomeusz w księdze pierwszej swojej Nauki geograficzne], rozdział XVII, pisze, iż we wschodnich częściach Indiów takowe trzciny się rodzą. (…)[str. 75]
W owe atoli lata krążyły nie tylko tego rodzaju gadki, które wydawały się być niezupełnie pozbawione słuszności; byli nawet ludzie, co mówili, iż na własne oczy widzieli jakoweś wyspy. Oto Antonio Leme, mąż ożeniony z pewną niewiastą z Madery, opowiadał, że jednego razu, gdy na swej karaweli ujechał był spory kawał drogi na zachód, widział trzy wyspy. Jednakże d
on Krzysztof nie dał temu wiary, jako że z samych słów opowiadającego, a też z materii jego opowieści wymiarkował, że nie posunął się on był w kierunku zachodnim ani sto legoa oraz że jego i jego załogę obałamucić musiały wyglądające z morza podwodne skały, które łacno mogli wziąć za wyspy; nie wykluczone też, iż były to utrzymujące się na powierzchni wody ligawice, przez żeglarzów zwane aguada, o których wzmiankę znajdziesz u Pliniusza w rozdziale XCVII księgi drugiej jego Historii naturalne); Pliniusz powiada, iż w stronach północnych morze zalewa ziemie porosłe drzewami o grubych korzeniach, a potem je, wraz z tymiż drzewami, unosi na falach jakoby tratwy, przez co wydają się być wyspami. Zasię Seneka, chcąc z pomocą przyrodniczych racji objaśnić takich zjawisk powstanie, pisze w księdze trzeciej swych Zagadnień przyrodniczych, że te płynące ziemie utworzone są z gąbczastego kamienia, że są letkie oraz że pod względem swej budowy przypominają pospolite w Indiach, utrzymujące [--75;76-] się na wierzchu wody, wyspy. Pomny na to, don Krzysztof wymiarkował, że jeśli nawet winien uznać za prawdę opowieść Antonia Lemego o wyspach przezeń widzianych, to powinien zarazem pamiętać, iż mogły to być wyspy z rzędu zjawisk przez Senekę opisanych. A za jedną z takich ziem niektórzy mają słynną różnymi dziwy Wyspę Św. Bernarda. (…)[str. 76]
Tego rodzaju opowieści były przyczyną, iż na kartach geograficznych i na mapach kuli ziemskiej, które starożytni kartografowie sporządzali, w tych okolicach umieszczano jakoweś wyspy; poczynano zaś sobie tak tym bardziej, że
Arystoteles w swym dziele poświęconym dziwom natury zaświadcza, jakoby żeglujący po Atlantyku kupcy kartagińscy odkryli jedną bardzo rodzajną wyspę (o której nieco dalej opowiem ze szczegółami). Portugalczycy na swoich kartach dają tej wyspie miano Antylii, a choć co do jej położenia nie są zgodni z tymże uczonym, to jednak żaden z ich kartografów nie [-76;77-] umieszcza jej dalej na zachód od Wysp Kanaryjskich i Azorów niż o jakie dwieście legoa. Nadto są oni przekonani, iż idzie tu o Wyspę Siedmiu Miast, na której Portugalczykowie osiedlili się w czasach, kiedy za króla Rodriga Hiszpanię najechali Maury, to jest w roku od narodzenia Jezusa Chrystusa 714.
Iż fałszem jest twierdzenie, jakoby Indie były ongi posiadłością hiszpańską; którego to twierdzenia usiłuje w swym dziele historycznym dowieść Gonzalo Oviedo
[str. 80-88]
Jeżeli to, co się wyżej rzekło o tylu wyspach i ziemiach tworzonych aż do naszych dni mocą ludzkiej fantazji, uznać wypadnie za bajkę i nicość, to tym bardziej uznać trzeba za fałsz rzeczy, jakie sobie imaginuje Gonzalo Fernandez de Oviedo w III rozdziale swej
Historii Indiów. Tenże uczony przytacza tam swoją mrzonkę (o której powiada, iż ją sprawdził skrupulatnie), że już przed Krzysztofem Kolumbem ktoś inny dokonał wyprawy na zachód oraz że Indie były już hiszpańską posiadłością.Sąd ten wygłasza Oviedo powołując się na to, co
Arystoteles mówi o Atlantydzie, a Seboso o Hesperydach. Wszelako wygłasza go nie w oparciu o oryginalne dzieła tych autorów, lecz na podstawie dzieł innych pisarzów. Zasię te ostatnie przejrzałem uważnie i mógłbym przejść nad wszystkim do porządku dziennego, nie reprymendując nikogo ani [-80;81-] nie unużając czytelników, gdyby ci, co chcieliby uszczuplić chwałę Admirała, zawartych w tych dziełkach fantazji nie mieli w wysokiej cenie, gdyby nie usiłowali ciągnąć z nich zysków. Iż zaś do tej pory sumiennie przytaczałem powody, dla których don Krzysztof przedsięwziął odkrywczą wyprawę, nie wydaje mi się, bym spłacił należny dług słusznej sprawie, jeśli nie napiętnuję twierdzeń podług mnie arcyfałszywych.Iżby tedy wykazać fałszywość sądu Ovieda, przytoczę nasamprzód ustęp z Arystotelesa, który znajduje się w jego dziełku
De Admirandis in natura auditis, z łaciny na naszą mowę przez brata Teofila przełożonym. Ustęp ów ma brzmienie następujące: “Opowiada się, iż za czasów starożytnych kupcy kartagińscy odkryli na Atlantyku, daleko za słupami Herkulesa, jedną wyspę, zamieszkaną jeno przez dzikie zwierzęta. A byłać ta wyspa lasami zarosła i pełna drzew, i była na niej mnogość żeglownych rzek tudzież obfitość wszelkich dóbr, które pospolicie wytwarza natura, przy czym od lądu stałego dzieliło ją wiele dni żeglugi. Tedy kupcy kartagińscy, jak tylko natrafili na nią i przekonali się, że jest dobra zarówno pod względem tłustości ziemi, jak i łagodności powietrza, poczęli ją zaludniać. Aliści niezadowolony z tego senat kartagiński bezzwłocznie dekretem publicznym ogłosił, iż każdy, kto w przyszłym czasie spróbuje wyruszyć na tę wyspę, odpowie gardłem, zasię ci, co tam wprzódziej jeździli, zostaną zabici. A to, iżby wieści o niej nie rozniosły się po innych nacjach, iżby nie zawładnęło nią jakie silniejsze imperium, przez co wyspa ta mogłaby stać się przeciwna i wroga wolności Kartaginy".Skorom tedy przytoczył wiernie słowa Arystotelesa, pozwolę sobie ninie wyłuszczyć powody skłaniające mnie do stwierdzenia, iż Gonzalo Oviedo nie ma racji, kiedy powiada, że wyspą, o której powyższy ustęp mówi, była Espaniola albo Kuba.
Po pierwsze, Gonzalo Oviedo,
nie znając języka łacińskiego, z konieczności skorzystał z tłumaczenia, które mu ktoś tam zrobił. A tymczasem tłumacz, nie najlepiej rzecz z jednego [-81;82-] języka na drugi przekładając, zmienił i przekręcił tekst w wielu miejscach i przez to wprowadził Ovieda w błąd, spowodował, że ten uwierzył, jakoby powyższy ustęp dotyczył którejś z wysp Indiów. Parę przykładów: oto tekst oryginału nie wspomina o Cieśninie Gibraltarskiej, o której mówi Oviedo, ani o tym, że wyspa przez Kartagińczyków odkryta była duża i że rosły na niej duże drzewa; w oryginale pisze jeno, że rosła na niej mnogość drzew. Nie ma też w oryginale mowy o tym, że rzeki tej wyspy są przecudne, a ziemia żyzna, i że wyspa oddalona jest od Afryki bardziej niż od Europy; powiedziane jest jeno, iż leży z dala od lądu stałego; nie ma tam oraz ani słowa o tym, że na wyspie tej uprawia się ziemię, bo przecie ile ziemi mogą uprawiać kupcy, co z trafunku do niej przybili, ani o tym, że zdobyła sobie duży rozgłos. Stwierdza się jeno, że senat kartagiński obawiał się, by wieści o niej nie rozniosły się po innych nacjach.Tak tedy wskutek tego, iż tłumacz źle oddał tekst Arystotelesa, Oviedo wyciągnął wnioski niezgodne z rzeczywistością. Jeśli mi jednak Oviedo powie, że
u Arystotelesa jest inaczej, niż ja mówię, że tekst, którego dostarczył mu brat Teorii, jest jeno streszczeniem, to ja go wtedy zapytam, kto mu pozwolił oddawać komuś tam tyle ziem i szarpać honor tego, kto je odkrył? Powiem nadto, iż jako uczony mąż nie powinien zadowalniać się streszczeniem, które inny opracowuje, lecz powinien sam zajrzeć do źródła. Bo w rzeczonym wypadku otrzymał streszczenie marne. Acz brat Teofil w innych razach oddaje treść i istotę przekładanej materii, to z rzeczoną książką Arystotelesa poczyna sobie inaczej, chociaż stwierdza na początku, że nie skraca Arystotelesa, jak to czynił z innymi jego dziełami, lecz że oddaje tekst słowo w słowo. Tymczasem tekst jego przekładu nawet nie przypomina tekstu Arystotelesa. A do tego wszystkiego trzeba dodać i to, że Antonio Beccaria Veronese, którego łacińską wersją posługiwał się brat Teofil, przekładając Arystotelesa z greckiego na łacinę, nie przełożył go wiernie, lecz w wielu miejscach oddał treść inaczej, [-82;83-] niż jest w oryginale. O czym przekona się każdy, kto zada sobie trud i zajrzy do greckiego pierwowzoru.Po drugie,
jeżeli u Arystotelesa znajdują się słowa, które w swym przekładzie przywodzi brat Teofil, to Arystoteles nie wymienia ich autora, lecz, jako o rzeczy pochodzącej z niepewnego źródła, powiada: fertur, dając przez to do zrozumienia, że to, co pisze o onej wyspie, uważa za rzecz nie popartą dowodem, wątpliwą. Zaznacza oraz, iż odkrycie wyspy miało miejsce długi czas temu i dodaje: “Opowiada się, iż starożytni odkryli jedną wyspę..." W związku z tym przypomina się porzekadło “Długa droga - długie kłamstwo". Zasię stosuje się ono do powyższych twierdzeń, jako że w tym, co “się opowiada", są miejsca przeczące zdrowemu rozumowi, jak na przykład to, w którym mówi się, że pomieniona wyspa obfitowała we wszystko, ale nie była nigdy zamieszkana. Co jest nieprawdopodobne i niewiarogodne, ile że obfitość dóbr bierze się z uprawiania ziemi przez jej mieszkańców, tam zaś, gdzie nikt nie mieszka, nie tylko że się nie rodzi żadna rzecz samo przez się, ale nawet rzeczy oswojone dziczeją i jałowieją. Niemniej niewiarygodne jest twierdzenie, jakoby Kartagińczykom nie w smak było, że ich żeglarze odkryli wyspę i że odkrywców kazali pozabijać. Jeżeli bowiem wyspa ta była tak od Kartaginy oddalona, jak dzisiejsze Indie od nas, to Kartagińczycy nie mogli żywić obaw, iż ci, co na niej mieszkają, przypłyną do Morza Śródziemnego w celu zdobycia Kartaginy. Chyba że Oviedo, twierdząc, iż Hiszpanie w dawnych czasach dzierżyli w swym ręku tę wyspę, chciał tym kształtem powiedzieć, że Kartagińczycy byli prorokami i że ninie sprawdziły się ich obawy i spełniło się ich proroctwo: oto dopiero co nasz król zajął Tunis, dawną Kartaginę, z pomocą przywiezionego z Indiów złota.Jestem tedy przeświadczony, iż twierdzenie, jakoby Indie były już raz posiadłością hiszpańską, Oviedo wysunął, aby [83;84-] przypochlebić tym, którym zależy na głoszeniu podobnych wymysłów, aby pozyskać nowe ich fawory. Atoli zamiary te pokrzyżował on sam, publikując swoje dzieło, ile że każdy mający zdrowe pojęcie człowiek czytając jego książkę przekona się bez tru
du, iż fabułą jest twierdzenie, jakobyśmy o onej wyspie nigdy nic nie wiedzieli, dlatego że ją Kartagińczycy opuścili i zaniechali do niej żeglugi, w obawie, by jej inni nie zajęli i by potem nie przypływali z niej celem nękania ich wolności. Czegoś takiego mogli byli spodziewać się po Sycylii czy Sardynii, które znajdowały się dwa dni żeglugi od ich miasta, a nie po Espanioli, od której dzieliła ich jedna trzecia świata. A jeżeli mi ktoś powie, że jest nie wykluczone, iż mogli się strachać, by bogactwa tej wyspy nie uczyniły potężnymi ich wrogów, którzy później mogliby wyrządzać im szkody, to ja na to odrzeknę, iż raczej mieli powód żywić nadzieję, że sami, jako posiadacze takich bogactw, będą w stanie dać odpór każdemu i każdego ujarzmić, oraz że mogli się bać, iż właśnie przez opuszczenie wyspy umożliwią innym odkrycie jej, zdobycie bogactw i zaatakowanie Kartaginy za pomocą tychże. Gdyby tedy Kartagińczycy rzeczywiście odkryli tę wyspę, powinni byli ją raczej ufortyfikować, chronić dostępu do niej, tak jak to zrobili po odkryciu wysp nazywanych przez starożytnych Cassiterides, a przez nas Azorami; żeglugę do tych wysp trzymali oni długi czas w tajemnicy dla nalezisk cyny, o czym pisze Strabon w zakończeniu trzeciej księgi swoich Zapisków geograficznych.A gdyby nawet prawdą było, iż autorem bajki o tej wyspie jest
Arystoteles, to można by było powiedzieć, iż miał on na myśli żeglugę do Azorów, Oviedo zaś, czy to przez mylne zrozumienie starożytnego tekstu, czy też przez afekt, który często zaślepia ludzi, odnosi jego słowa do Indiów, stanowiących dziś hiszpańską posiadłość, a nie do Azorów czy do którejś z wysp z tej gromady.Jeżeli mi na to odpowiedzą, iż to być nie może, jako że Strabon mówi, że nie Kartagińczycy
byli panami rzeczonych [-84;85-] wysp, lecz Fenicjanie, którzy uprawiali handel z Kadyksem, wtenczas ja odpowiem, iż Kartagińczycy, nim przybyli do Kartaginy ze swoją królową Dydoną, nazywali się Fenicjanami, tak jak ninie Hiszpanami i Chrześcijanami zwą się ci, co rodzą się i mieszkają w Indiach. A jeżeli mi jeszcze mimo to ktoś powie, iż na odkrytej przez Kartagińczyków wyspie znajdowały się mnogie żeglowne rzeki, których nie masz na Azorach, a są na Kubie i na Espanioli, to ja i to zbiję, mówiąc, że jeżeli będziemy takie rzeczy brali pod uwagę, wtenczas powinniśmy też powiedzieć, że niektórzy dodają, iż na odkrytej przez Kartagińczyków wyspie była też mnogość dzikich bestii; a przecież dzikich bestii nie masz ani na Kubie, ani na Espanioli. Nie wykluczone tedy, iż w tak starym tekście popełniono omyłkę przy wyliczaniu szczegółów, tak jak się to w tych długich i niepewnych starożytnych tekstach często zdarza. Bo ani na Kubie, ani na Espanioli nie masz rzek żeglownych i zaledwie do największych rzek tych wysp może wejść okręt, ale nie może się po nich poruszać tak swobodne, jak powiedziane jest w rzeczonym tekście. Ponadto gdyby nawet autorem tego tekstu był Arystoteles, to przecie podczas przepisywania mogło ulec zniekształceniu jakie jego słowo; na przykład zamiast: naulgandum przepisujący mógł napisać: potandum, co by się bardziej zgadzało z tym, o czym mowa w tekście, tam gdzie te wyspy chwali się za obfitość słodkich wód, jak też za bogactwo jadalnych owoców. To zaś z większą słusznością odnieść można do którejś z Azorów, ile że ani Kuba, ani Espaniola nie leżą w miejscu, do którego Kartagińczycy mogli byli dotrzeć bądź z uwagi na niewielką odległość, bądź wskutek jakiego nieszczęścia. Jeżeli bowiem tym, którzy się z Admirałem do Indiów udali, tak długa wydała się do nich droga, że chcieli zgoła zawrócić, to o ileż dłuższa mogła się wydawać tym, którzy nie mieli zamiaru odbywać jej i którzy życzyli sobie jeno sprzyjającej pogody, aby móc wrócić do swego kraju. A nie mogli też dotrzeć do niej gnani nawałnicą, gdyż żadna nawałnica nie trwa tak długo, by za jej sprawą okręt mógł [-85;86-] z Kadyksu dojechać do Espanioli. Niemniej nieprawdopodobne jest, by Kartagińczycy, którzy byli bądź co bądź kupcami, chcieli oddalać się od Hiszpanii lub Kartaginy na dłużej, niż im na to czas pozwalał, osobliwie w okresie, kiedy wypraw żeglarskich nie przedsiębrano i nie urządzano tak łatwie, jak dziś; o wiele mniejsza wyprawa wydawała się w onych czasach czymś ogromnym, co widać z opisów wypraw Jazona do Kolchidy i Ulissesa do Morza Śródziemnego: wyprawy te pochłaniały całe lata i były tak znane, że najznamienitsi poeci sławili żeglarzy za wyczyny dokonane w dobie niewielkiego doświadczenia żeglarskiego. Dopiero na jakiś czas przed naszą epoką sztuka żeglarska postąpiła naprzód tak, iż znaleźli się śmiałkowie, którzy odważyli się wyruszyć w podróż dookoła świata, urągając się jak gdyby przysłowiu Quem passará o cabo de Non, ou voltará ou non (Non to cypel w Barbarii, niedaleko Wysp Kanaryjskich). Ponadto byłoby błędem oczywistym mniemać, iż kupcy kartagińscy dojechali do Kuby czy do Espanioli gnani burzą, gdyż, jak to dziś wiadomo, z całą pewnością do Kuby i Espanioli nie sposób prawie dopłynąć, nie natrafiając wprzódy na otaczające je z każdej strony wysepki. A jeśli mi znowu powiedzą, że wyspa, do której dotarli Kartagińczycy, nie jest jedną z wysp Azorów, z uwagi na to, co się wyżej rzekło, to ja na ten wymysł odpowiem innym i stwierdzę, że wyspą przez Kartagińczyków odkrytą była Atlantyda, której Seneka, powołując się na Tucydydesa, w rozdziale VI Zagadnień przyrodniczych poświęca wzmiankę i pisze, że w odległej starożytności zapadła się w głąb Oceanu zupełnie lub w większej swej części; o której to wyspie w swym dialogu Timajos wzmiankuje też Platon.Ale żem się już przesadnie rozwiódł nad tą fabułą Ovieda, przejdę do innego ustępu jego dzieła, gdzie powiada, że Hiszpanie w dawnych czasach byli panami Indiów, gruntując to twierdzenie na wypowiedzi
Stazia i Sebosa, którzy zaświadczają, iż czterdzieści dni żeglugi na zachód od Wysp Gorgońskich leżały kiedyś wyspy zwane Hesperydami. Owo [-86;87-] Gonzalo Oviedo wyciąga stąd wniosek, że od biedy mogły to być Indie, zwały się zaś Hesperydami, gdyż nazwę swą wzięły od hiszpańskiego króla Espera. Tedy rozumie się samo przez się, że Hiszpanie byli panami tych ziem.Jeżeli się dobrze przyjrzeć temu wywodowi, bez trudu można zauważyć, jak Oviedo z jednej niepewnej przesłanki rad by wyciągnąć trzy wnioski prawdziwe, niepomny zgoła na przestrogę Seneki, który w szóstej księdze swoich
Zagadnień przyrodniczych, w miejscu gdzie mówi o różnych sprawach, powiada, iż wychodząc od przypuszczeń, niepodobna wyciągać wniosków twierdzących i stanowczych; co właśnie przydarzyło się Oviedzie. Wnioskuje on o Hesperydach na podstawie jeno tego, co mówili o nich Stazio i Seboso, którzy określili ich położenie, lecz którzy nie mówili, iżby to miały być Indie, ani o tym, kto je podbił i nadał im imię. A jeśli Oviedo stwierdza, w oparciu o rzeczenie Berosa, że Espero był królem Hiszpanii, to można by mu tak odpowiedzieć: Beroso, i owszem, mówi prawdę, Espero był królem Hiszpanii, ale nie nadał on miana ani Hiszpanii, ani Italii. Atoli Oviedo, jako że jest historykiem sumiennym, zauważywszy, że mu Beroso nie wystarczy, ucieka się do Igeneusza, ale cichcem, nie podając, z której jego księgi korzysta, ni z którego rozdziału, kładąc w ten sposób, jak to się mówi, na dwie łopatki pomocne sobie źródło, ile że Igeneusz w swym pisaniu o czymś takim nawet nie wspomina. Co więcej, w dziele noszącym tytuł De poetica Astronomia nie tylko że nie ma tego, co twierdzi Oviedo, ale nawet w miejscu, gdzie mowa o Hesperydach, Igeneusz powiada tak: “Herkules wyobrażony jest w sytuacji, kiedy chce udusić patrzącą na Hesperydy hydrę". A nieco dalej powiada, że Herkules, wysłany na Hesperydy przez Eurysteusza po złote jabłko, nie znając drogi, udał się do Prometeusza na Kaukaz, aby go poprosić o pokazanie mu drogi; powiada też, że przy tej okazji wychodzi na jaw śmierć hydry. Z których to słów wynika, że Hesperydy znajdują się na wschodzie. Tedy Oviedo mógłby powiedzieć, że hiszpański [-87;88-] król Espero dał im swe imię. Tenże Igeneusz nieco dalej, w rozdziale, w którym mówi o planetach, pisze, iż w mnogich dziełach Wenera nazywana jest Hesperus, jako że zachodzi zaraz po słońcu.Wziąwszy to wszystko na uwagę, możemy powiedzieć, że jeśli Oviedo czerpie dane z Igeneusza, który zwykł opowiadać bajki poetów, to to świadczy źle nie o Igeneuszu, a o Oviedzie. My zaś ze swej strony możemy stwierdzić albo wysnuć przypuszczenie, że miano swe wzięły
Hesperydy od rzeczonej gwiazdy. I tak jak Grecy nazwali Hesperią Italię, tak samo Seboso mógł nazwać one wyspy Hesperydami, iżby zaś oznaczyć ich położenie, wyszedł od przypuszczeń i racji podobnych do tych, które, jak się wyżej rzekło, skłoniły Admirała do uwierzenia w istnienie wysp w zachodnich stronach.Można tedy rzec na zakończenie, iż Oviedo w swoich pismach nie tylko że się ośmielił zmyślać nowe argumenty, ale że przez nieostrożność czy przez chęć przypodobania się temu, kto mu te rzeczy powiedział, a to pewna, że ich nie zrozumiał, uwikłał się jeszcze w dwu fałszywych twierdzeniach, przy czym sprzeczny charakter tych twierdzeń starczy za dowód ich błędności. Bo jeśli, jak twierdzi Oviedo, Kartagińczycy zajechawszy na Kubę czy Espaniolę przekonali się, że są one zamieszkane jeno przez dzikie bestie, to jak takie twierdzenie pogodzić z innym, które powiada, że na wyspach tych byli przed Kartagińczykami Hiszpanie i że ich król Espero dał im swe imię? Chyba że Oviedo chce przez to powiedzieć, iż wyspy te opustoszały wskutek nowego potopu, po czym jakowyś inny Noe przywrócił je do stanu, w jakim znalazł je Admirał.
Iżem się jednak zmęczył tą dysputą, iż czytelników moich widzę unużonych, tedy nie będę się już dalej rozwodził nad tą materią, lecz podejmę wraz dalszy ciąg naszej historii.
O tym, jak się Admirał oburzył na króla Portugalii za to, iż cichcem usiłował urzeczywistnić przedstawiony mu projekt odkrycia Indiów
[str. 91]
Aliści niebiosa chciały, iż w drodze do Anglii Bartłomiej dostał się w ręce korsarzów, którzy to korsarze ograbili go do szczętu, tak samo jak ludzi, co jechali razem z nim na jednej nawie. Z tej przyczyny, a także z powodu biedy i cierpień, które w obcych krajach okrutnie go nękały, jego poselstwo przeciągnęło się tak długo, dopóki rysowaniem map nie uzbierał troche grosza i ni
e wszczął starań o posłuchanie u króla Henryka VII, ojca Henryka VIII, któren owocześnie na tronie angielskim zasiadał.Temuż to królowi przedłożył Bartłomiej narysowaną przez się mapę kuli ziemskiej. A skreślił on na niej i jeden utwór poetyczny, który, jako żem go znalazł w jego papierach, pozwolę sobie tu przywieść, atoli nie dla jego elegancji, a jeno jako kuriozum dawnych lat:
Terrorum quicumque cupis feliciter oras
Noscere, cuncta decens docte pictura docebit,
Quam Strabo aff
irmat, Ptolemaeus, Plinius, atąueIsidorus: non una tamen sententia quisque.
Pingitur hic etiam nuper sulcata carinis.
Hispanis Zona illa, prius incognita genti,
Torrida, quae tandem nunc est notissima multis.
(Łacina)Co się wykłada: O ty, który pragniesz poznać granice ziemi i morza, wiedz, że nauczy cię tego w należyty sposób niniejsza mapa kuli ziemskiej, skreślona tak, jak zalecali Strabon, Ptolomeusz, Pliniusz tudzież św. Izydor, acz inną manierą. A narysowana na niej jest i owa strefa gorąca, dawniej ludziom nie znana, a świeżo przez hiszpańskich żeglarzów zbadana i przez to dostępna wielu ludziom.
Wyjazd Admirała do Kastylii i rozpoczęcie rozmów z Królami Katolickimi Ferdynandem i Izabelą
[str. 94-95]
Niektórzy z nich mó
wili tak: jako że na przestrzeni mnogich tysiącleci, które upłynęły od chwili, jak Pan Bóg stworzył świat, tylu ludziom uczonym i znającym się na sprawach morza nie było nic wiadomo o istnieniu ziem, o których mówi projekt - wydaje się nieprawdopodobne, by wiedział o nich projektodawca, by jego wiedza była większa od wiedzy ludzi uczonych przeszłości i teraźniejszości. Inni znowuż, to jest ci, co się ściślej trzymali racji kosmograficznych, orzekli, iż świat jest tak ogromny, że niepodobieństwem jest, by do kończyn Wschodu, do których właśnie chciał popłynąć przedstawiający projekt, można było dotrzeć w ciągu trzech lat żeglugi. Zasię w dowód słuszności swoich twierdzeń przytaczali oni słowa Seneki, który w jednym ze swych pism powiada, że mnodzy starożytni mędrce nie mogli między sobą dojść do zgody około tego, czy Ocean jest skończony, oraz że wątpili w możliwość żeglowania po nim, wyrażając opinię, iż, gdyby nawet żegluga po Oceanie była możliwa, nie wiadomo, czy po drugiej stronie znaleziono by nadające się do zamieszkania ziemie i czy można by było do nich pojechać; wedle rozumienia tychże mędrców na tej podlejszej, złożonej z wody i ziemi części globu zamieszkana może być jeno korona czy też nieduży pas, który na naszej półkuli utrzymuje się na powierzchni wody, cały zaś ostatek jest morzem; i dlatego można tam żeglować i jeździć jeno w podłuż wybrzeży i rzek. Dalej, gdyby starożytni mędrce dopuszczali możliwość dotarcia do kresów Wschodu, dopuszczaliby też możliwość odbycia podróży [-94;95-] z brzegów Hiszpanii na krańce Zachodu. A inni spośród rozpatrujących projekt mówili około tego prawie to samo, co ongi Portugalczykowie o żegludze do Gwinei: iż żeglarz, który popłynie w linii prostej na zachód, co właśnie miał na myśli Admirał, nie będzie mógł później wrócić do Półwyspy Iberyjskiej ze względu na kulistość ziemi; byli oni przekonani, iż każdy, kto wyjdzie poza obręb zbadanej przez Ptolomeusza połówki globu, pójdzie w dół, a potem już nie będzie mógł stamtąd wrócić, gdyż oznaczałoby to to samo, co wspiąć się na szczyt góry; której to sztuki nie dokona żadna nawa, choćby jej żagle wzdymały najsilniejsze wiatry.A lubo na wszystkie te zarzuty don Krzys
ztof umiał odpowiedzieć argumentem trafnym, nic nie pomogło; co więcej, im bardziej skuteczne były jego dowody, tym mniej go rozumieli spętani swą niewiedzą doktorzy, podobni do człeka, który, rozwiązując jakoweś zadanie matematyczne, nie może dojść do prawdziwego wyniku, gdyż przeszkadza mu wyciśnięta w jego umyśle fałszywa przesłanka. Ostatecznie więc grono biegłych przedsięwzięcie don Krzysztofa uznało za rzecz pozbawioną podstaw i do wykonania niemożebną, trzymając się jakby kastylskiego przysłowia, które mówi: “Nie wierzy jako św. Augustyn"; ile ze św. Augustyn w rozdziale IX księgi dwudziestej pierwszej swego traktatu O państwie Bożym uważa za rzecz niemożebną istnienie antypodów i przejście z jednej półkuli na drugą. Zbijając argumenty don Krzysztofa doktorzy przytaczali jeszcze bajki tyczące się pięciu stref i insze tego rodzaju wymysły, które mieli oni za arcyprawdziwe; a rzekli nadto, iż powadze i światłości tak wielkich książąt, jak don Ferdynand i donia Izabela, nie godzi się dawać wiary tak marnym pomysłom.
[str. 147]
Po
przepłynieniu 107 legoa wzdłuż brzegów Kuby dotarł Admirał do najdalej na wschód wysuniętego cypla tej wyspy i nazwał go Cabo Alpha e Omega; stąd we środę 5 grudnia puścił się w morze na wschód, aby przebyć odległość dzielącą Kubę od Espanioli, która to odległość wynosiła szesnaście legoa.
Jak Admirał wyżeglował z Gomery i jak po przeprawieniu się przez Ocean natrafił na Wyspy Karaibskie
[str. 200]
Wreszcie w końcu tegoż tygodnia, to jest w sobotę nocną porą, w chwili gdy padał ulewny deszcz i gdy słychać było grozą napawające grzmoty nad gniazdem bocianim masztu koronnego pokazało się, otoczone siedmią płonących kaganków. Ciało Ś
w. Elma. A jest ci to rodzaj ogników, które marynarze zwykli nazywać Ciałem Św. Elma. Z przyczyny ich ukazywania się śpiewają oni mnogie litanie i zatapiają się w modłach, mając za rzecz pewną, że zobaczenie podczas burzy Ciała Sw. Elma jest oznaką, iż nie grozi im zaguba. Co do mnie, to ja nie jestem tego pewny i powtarzam powyższe za nimi: rzecz bo w tym, iż wedle Pliniusza marynarze dawnego Rzymu, za każdym razem, kiedy w czas burzy dostrzegali na niebie podobne świetliki, mówili, iż widzą Bliźniaki, Kastora i Polluksa; o czym na początku księgi pierwszej swoich Rozważań przyrodniczych wzmiankuje oraz Seneka.
Jak Admirał ruszył w drogę powrotną do Hiszpanii, aby Królom Katolickim zdać sprawę ze stanu rzeczy na Espanioli
[str. 285-286]
Pani kacykowa opowiadała, iż Gwadelupę zamieszkuje li tylko płeć żeńska; owi łucznicy, co barkom Chrześcijan nie dozwolili zbliżyć się do lądu, to wszystko były białogłowy, zaś czterej mężczyźni, co się trafem wśród nich znaleźli, pochodzili z innej wyspy; mężczyźni z innych wysp przyjeżdżają do nich o określonej porze roku, aby zażyć z nimi pociech i ździebko się poobłapiać. Toż czynią białogłowy z wyspy zwanej Matinino, o której kacykowa mówiła rzeczy, jakie [-285;286-] u nas wyczytać można z ksiąg opisujących byt
Amazonek. Admirał zasię dał wiarę jej słowom, widział bowiem na własne oczy mieszkanki Gwadelupy i przekonał się, że są odważne i silne. Nasi opowiadali jeszcze, jako się im zdało, że są też bogatsze w rozum od mieszkańców pozostałych wysp; na innych bo wyspach czas rachują jeno podług słońca, a w nocy podług miesiąca, tutejsze białogłowy tymczasem rachowały czas także podług innych gwiazd. Mówiły one, dajmy na to, iż w porze, gdy na niebo wytacza się lub znika z niego Wóz, trzeba robić to lub tamto.
Jak Admirał opuściwszy Cariai udał się do Cerabory i Veragui i jak płynął przez tameczne wody, aż dotarł do Puerto Bello; która to droga wiodła przez okolice bardzo rodzajne
[str. 387]
W tym miejscu nasi po raz pierwszy natrafili na ślady sztuki budowlanej: znaleźli sporą bryłę stiuku, który zdawał się być urobiony z kamienia i wapiennej zaprawy. Admirał polecił, iżby kawałek tego stiuku zabrano jako próbkę tutejszych starożytności
.
tym, co się przygodzilo Diegowi Mendezowi i Bartolomeowi Fieschiemu podczas przeprawy na Espaniolę
[str. 436-437]
W ciągu nocy wiosłowali na przemian, przy czym w każdej zmianie była połowa Indian i połowa Chrześcijan, którzy wiosłując, baczyli zarazem, żeby Indianie nie dopuścili się jakowej ś zdrady; iż zaś posuwali się naprzód przez całą tę noc, ani razu się nie zatrzymując, z nastaniem dnia wszyscy
poczuli się bardzo zmęczeni. Ale że skrzepili się śniadaniem i po ciężkiej nocy dodali sobie wigoru, że każdy z kapitanów zagrzewał swoich, a i sam raz po raz chwytał za wiosła, płynęli dalej, widząc ciągle dokoła jeno wodę i niebo. A to [-436;437-] ostatnie już samo poniekąd wystarczało, żeby ich przyprawić o srogi frasunek; tedy można by o nich powiedzieć to samo, co się mówi o Tantalu, który, choć woda sięgała mu prawie do ust, nie mógł uśmierzyć pragnienia. Właśnie na podobną mękę skazani byli i ludzie, którzy jechali w rzeczonych" czółnach; lubo mieli dokoła tyle wody, nie mogli zaspokoić pragnienia, a wody słodkiej już nie mieli dlatego, że Indianie marnie nią gospodarowali i w ciągu poprzedniego upalnego dnia i w ciągu nocy wypili wszystek jej zapas, nie troszcząc się zgoła o przyszłość.